zaterdag 11 februari 2017

"

Co z tą ślachtą?

Często poruszany temat szlachty. Czyli dającej się wyodrębnić części populacji, która dysponuje zdolnością organizowania niezorganizowanej części populacji. Choćby w przedsiębiorstwa. Osoby, które uzyskają posłuch w kwestii co robić, jak robić i rozdzieli rezultaty pracy po tym, jak zostaną poniesione jej ciężary.

Ta grupa społeczna nie jest klasą posiadaczy, nie muszą niczego posiadać (na przykład księża właściwie nie posiadają majątku osobistego). Wystarczy, że umieją wszystko zorganizować. Można oczywiście dobra posiadać, być majętnym – to pomaga i wzbudza zaufanie, ale nie jest to warunek konieczny. Wszak można dysponować dobrami przynależnymi spółkom, fundacjom, innym osobom.

Większość opinii o szlachcie sprowadza się do bajek o panach wyzyskiwaczach, czy rycerzach, co drzewkami niebo nad Rzeczpospolitą podtrzymywali, aby nie spadło wszystkim na głowy. Dość mało tam historii z ostatniego stulecia, o tym jak szlachta się wykoleiła i zagrała w socjalizm, aby zamienić niepewne własności ziemskie i tytularne w stanowiska państwowe i etaty, gdy zmieniała się koniunktura na zależności społeczne. Ta sama szlachta i ta sama arystokracja zapewniła komunistom korpus dyplomatyczny, bo przecież ani Chamy z lasu języków nie znały, ani Żydzi przysłani przez Czerwonych nie znali polskiego, co wykluczało obie grupy z faktycznej możliwości działania na tym polu.
Należy pamiętać, że jest to grupa bezideowa. Organizowanie innych ludzi, podstaw gospodarki, administracji, prawa, siły nie służy spełnianiu jakichś szczytnych idei. 
Wytwarzamy siekiery, bo są potrzebne do rąbania lasu – nie wnikamy czy las jest dobry, czy zły. W działalności szlachty nie ma ani trochę ideolo typowego dla grup libertarian. To realizowanie wolności poprzez twórczość. Najczęściej tworzenie z ciemnej masy, żelaza i cementu czegoś funkcjonującego – fabryki soków, przecierów, tartaku, gospodarstwa rolnego – folwarku.

Wystarczy przejechać się po wsi, aby zobaczyć jak bezradna pozostała ciemna masa po wymordowaniu szlachty – gospodarzy na lekarstwo, zanik etosu pracy.
Tak niewiele trzeba jak słowo kredytujące pracę, bat i marchew aby ludzie, którzy nie mają chęci, zaczęli chcieć wytwarzać kulturę, stroje, rzeźby. Cepelia, wiejska kultura, chłopomania – ale jednak jakieś zręby cywilizacji.

Tak niewiele zabrakło, aby to wszystko prysło jak sen.

Wystarczyło na stanowisku sędziego posadzić NKWuDowskie wnuczęta, aby prawo przestało działać, aby przestało być brane pod uwagę. Wystarczyło dać karbowym prowadzenie sklepów, aby praca w Stonce stała się synonimem wyzysku. Wystarczyło dać Kuflom i Kociołkom rząd nad pałami, aby urządzili masakry.

Tego państwa, które powstało w 1946 roku, nie da się już wyprostować, ono zanika. Wyjechali ludzie, kolejne kohorty demograficzne są o połowę mniej liczne niż poprzednie. Tylko dlatego, że w kilku wojnach udało się wymordować prawie wszystkich, którzy umieli coś zorganizować. Pozostali chłopi – tchórze, bo przecież nikt od chłopów, nawet jeśli na stanowiskach kierowniczych w instytucjach, nie będzie na poważnie wymagał odwagi czy to cywilnej czy zbrojnej. Broni nie mieli, więc łatwo było im wmówić, że do jej posiadania trzeba glejtu od nowych panów.

Ale jakieś państwo byśmy mieć chcieli. I to nie tylko z powodu głupiej piosenki rewolucjonistów, która wcale nie jest polskim hymnem. Nie z powodu chorągiewki. A z powodu chęci dysponowania własną siłą. Nie cudzą, nie jakimiś Moskalikami czy Jankesami, co zmieniają się w tych samych bazach, jakby to był hotel a nie państwo. Bo jeszcze trochę nam tej siły zostało.

I zostało trochę ludzi, którzy wiedzą jak zorganizować państwo mimo przeciwności.
Aby istniało państwo, trzeba w nie przede wszystkim uwierzyć, bo państwa nie istnieją w rzeczywistości, nie ma na Ziemi żadnych kresek jakimi kreślimy mapy. Państwa nawet nie muszą mieć terytorium. Muszą dysponować organizacją ludzi wierzących, że to wszystko naprawdę.

Państwa znikają, gdy zbyt mało ludzi wierzy, że są one prawdziwe. Gdy powstaje zewnętrzny stresor, rozsyłane są wici i czas jest policzyć się ilu stanie na wezwanie. We wrześniu roku pamiętnego nie doliczyliśmy się części obywateli, jakoś brakło tych kilku milionów Żydów pod bronią. Niby do obozów trafili, ale we wrześniu wojować nie było komu. Sami sobie zgotowali taki los.

Zapewne taki sam gotują sobie ci, co pozostali teraz w Polsce. Bo niby kto da radę tam podeprzeć drzewkami niebo, gdy zaczną po nim latać drony topodowiązania artylerii?
Być może Polakom potrzebny jest mniejszy rezerwat, być może zostało ich zbyt niewielu, by zajmować aż tak rozległy obszar. Ot taki jak włości niemieckiego agenta Stokłosy – pana na Śmiłowie.

Bo nie ma co mieć złudzeń – ze szlachtą same utrapienia. Pracować każą. Bo cokolwiek by szlachta nie organizowała, to ciemna masa jest w tym interesie od pracy. Żeby nie wiadomo jak próbować to ustawić, dobrobyt bierze się z pracy, a jedyną funkcją szlachty jest zorganizowanie i prowadzenie przedsiębiorstw, w których ciemna masa wykonuje polecenia pod bezpośrednim kierownictwem. Bo nie ma się co łudzić – ciemna masa sama się do stworzenia miejsc pracy nie bardzo garnie. Czeka, aż jakiś Gierek czy inny Shulz da. Przyjdzie biały człowiek i da murzyńskości w miskę i robić każe.
Tak czy tak – skończy się pracą, jak nie na swoją, to na cudzą ślachtę. Tak czy tak – pług czeka i tylko pan się zmienia. A taki jest urok demokratury, że można sobie raz na jakiś czas pokrzyczeć i poudawać, że pana się wybiera.
I tylko coraz więcej turystów zostaje w rezerwacie.

Ludzie pragnący obrońców, rycerzy, szeryfów przeoczyli to, jak szlachta poszła w etatyzm, jak została wzorowymi komunistami i jak pierwsza ruszyła emigrować. Bo to przecież Pan Chodakiewicz nie od plebsu mądrości się uczył, a od dinozaurów ze ślachty. Został bezgłowy korpus. Chłopi bez panów. I urządzili sobie siermiężny kraj. Najlepiej jak potrafili i państwo, które w pojałtańskich resztkach zbudowali, teraz się rozpada.
Nie będzie już żadnych rycerzy i żadnych szeryfów. Świat się zmienił. Teraz nie będzie już panów przymuszających do pługa. Gangsterów z szablami czy w okularach przeciwsłonecznych zamiast Teleranka też nie będzie.

Teraz do pługa i tyrania do upadłego mapety przymuszą się same, same poproszą o kredytowy bat na 40 lat, same uwierzą w to, że przez kolejne 40 lat ich sytuacja się nie zmieni. A gdyby się zmieniła to zadba o nich jakieś państwo. Tylko bez panów jest bezpaństwo. Mapetów nikt nie obroni. Z uciętą głową są już tylko mięsem do skonsumowania, do wyciśnięcia z nich ostatnich rezerw biologicznych i wymarcia w kieratach.

Bo ludzi rodzi się wiele, każdy ma swoich. Dziś nie ma potrzeby przejmowania i niewolenia cudzych ludów. Każdy może rozmnożyć swój. A podbitych, neokolonialnych chłopów można wyeksploatować.
Wszak sami, gdy wyszli z lasów, zajęli się rezaniem resztek swojej szlachty w ubeckich katowniach. Słuszny spotkał ich los. Bez państwa, bez prawa, bez obrońców pośród “narodu” samych tchórzy.

Pewne błędy popełnia się tylko raz. Panowie ślachta nie byli aniołami, ale byli jedynymi organizatorami, którzy nie urządzali piekła wiecznych długów, jakie urządzili najeźdźcy. Ten błąd, aby samodzielnie uciąć sobie głowę w 1946 roku, aby w rzezi dopomóc, był najwidoczniej ostatnim w serii błędów jakie rezuni popełnili kręcąc nie bat, ale stryk na własne szyje.

I żadna obca ślachta takich rezunów nie chce. Nowi panowie wygniotą tę ciemną masę do ostatniego, wyciskając z mapetów wszystkie soki.
Bo to nie jest najmiłosierniejszy ze światów."

Zrodlo. zarobmy.se

Geen opmerkingen:

Een reactie posten